Trzynasta Parada Niepodległości w Gdańsku za nami.
Uzbrojeni w wielką flagę – narzutę i szalik z orłem białym wybraliśmy się z naszym synem na rodzinną paradę. Razem z nami w wydarzeniu udział wzięło podobno około 20 tysięcy mieszkańców i gości.
Największą atrakcją parady były grupy zorganizowane w strojach i mundurach z różnych epok, zabytkowe pojazdy i szczudlarze.
Zobaczcie sami.
Po paradzie poszliśmy na Długą szukać rogali. Po drodze minęli nas mundurowi w maskach z bronią w ręku. Biegli równym krokiem jeden za drugim, potem przystanęli przed pomnikiem, klęknęli i go przez chwilę „chronili”. Wyobrażacie sobie zaciekawienie w oczach małego dziecka, które chłonie otoczenie i widzi taką atrakcję?
Paweł zauważył coś przy krzakach, pobiegł tam i wrócił z… białym balonikiem. Rozejrzałam się i dostrzegłam na ulicy czerwony odpowiednik. I stąd właśnie w naszych rękach narodowe kolory – same nas znalazły.
Marcjanki – znacie? 😉
Jadąc samochodem na paradę słuchaliśmy Radia Gdańsk i prowadzący żartował, że chmury na niebie się rozstąpiły, bo poczuły gorące serca uczestników. I coś w tym jest. Widziałam uśmiechnięte rodziny, słyszałam rodziców tłumaczących dzieciom pochodzenie strojów i myślę, że takie to święto powinno być. Powinniśmy wspólnie uczyć nasze dzieci, że mamy za co być wdzięczni i mamy komu okazywać szacunek. Bo żyjemy w wolnym kraju i ktoś o to kiedyś walczył. A odpowiedź na pytania kto, jak i dlaczego – tu zaczyna się nasza, rodziców, rola.