Przepis pochodzi z książki Mała wielka uczta Pauliny Stępień (s. 174).
Podrzuciła mi go Agnieszka (dziękuję!).
Owoce morza – u nas z Biedronki jakaś mieszanka, duże krewetki z ogonkami i polędwica z dorsza. Po tym jak zrobiłam zdjęcie mieszankę schowałam na inną okazję. W przepisie było o 200g dorsza i krewetkach, robię jak każde autorka. W przepisie był szafran (i czytam, że to istotny składnik nadający żółtą barwę potrawie), ale nie mogłam go dostać na szybko. Następnym razem się zaopatrzę w niego na 100%, bo zdradzę, że następny raz będzie.
Z komentarzy na blogu dowiaduję się, że [paeja] to wielka patelnia z dwoma uchwytami, na której robi się to hiszpańskie danie tradycyjnie.
Cebulę podsmażamy na patelni, na oliwie.
Dorzucamy krewetki (widzicie, że nie chciało mi się czekać, aż się rozmrożą, może to źle).
+ sól + pieprz
+ pokrojony drobno filet z dorsza
w przepisie było +1,5l bulionu, dałam litr, bo więcej u mnie się nie mieściło (za mała patelnia)
doprowadzić do wrzenia
<gdy wrze>
+150g ryżu arborio + łyżeczka kurkumy + szczypta szafranu (nie miałam)
na małym ogniu
ryż ma wypić bulion
i po kilkunastu minutach mieszania od czasu do czasu wchłania
Jemy!
I jak?
Ryżu arborio używałam kiedyś do risotto i mogę porównać tamto danie i to wyżej. Są bardzo dobre, smaczne. Jeżeli nie jedliście nigdy krewetek, spróbujcie, bo warto (tylko nie jedzcie ogonków). Połączenie ryżu z dorszem wyśmienite. Nareszcie ryba mi w 100% smakuje i nie jest sucha. W skali szkolnej 5.