Gdzie spaliśmy?
O tu:
Trafiliśmy na ten hostel tu www.booking.com/hotel/pl/traffic-and-hostel.pl.html.
Na miejscu okazało się, że hostel otwarto we wrześniu tego roku, wszystko było czyściutkie i ikeowe. Dodatkowo lokalizacyjnie trafiliśmy w 10, 2 minuty od Półwiejskiej, z widokiem na Stary Browar. Jedyne do czego można się przyczepić, to brak windy i 3 piętro, ale odrobina ruchu żadnemu z nas nie zaszkodziła.
Dotarliśmy do Poznania w czwartek popołudniu. Tuż po zameldowaniu się w hostelu przejęli nas poznaniacy, Karolina i Szymon i właśnie dzięki nim zaliczyliśmy pubbing na Starym Mieście.
Zobaczyliśmy wspólnie m.in. Farę (w środku przepięknie, barokowo, przytłaczająco)
Łapaliśmy się za głowę przy płaceniu za piwo (drogo, ale urlop ma się raz w roku), a na wieczór zakończyliśmy w domu naszych gospodarzy (tania taxi po mieście – 15zł).
W piątek postanowiliśmy zwiedzać kolejno (oczywiście wg Waszych wskazówek):
– Cacao republika i murzynek na śniadanie – zerwaliśmy się z Michałem rano i pognaliśmy na polecanego przez Was wielkiego murzynka i kawę (pyszna miętowa, mniaaaam!)
– następnie trafiliśmy na *Rynek*
O 12.00 polecaliście obejrzeć Koziołki.
A tu złapałam bohatera, którego nikt nie docenia, bo wszyscy patrzą się na koziołki.
– zachęceni (nie wiem, może znajomi sobie jaja robili?) oglądaliśmy w ciemności 27-minutowy pokaz *makiety dawnego Poznania*; absolutnie odradzam, niemiła pani przy wejściu każde zapłacić 14 zł, następnie sprawdza czy komórki są wyłączone, a na koniec pokazuje gdzie są krzesła do samodzielnego rozstawienia; laserowy pokaz okazuje się drogim wikipediowym wykładem czytanym z głośnika, ludzie wpatrują się w papieropodobną makietę, z kątów bucha para, lampy migają na pomarańczowo, eee, nie. Nie polecam.
Potem poszliśmy spacerować. Polecaliście Cytadelę.
Wszędzie trafialiśmy bez problemu, miasto jest świetnie rozplanowane.
Cytadela to taki wielki, przepiękny park.
Chodziliśmy dość długo i trafiliśmy w fajne miejsce. zdecydowaliśmy się na barszcz, gulaszową, a ja na spaghetti carbonara. I grzane piwo. Wszystko było przepyszne!
Miejsce nazywa się Umberto i umieszczone jest na zewnątrz. Opatulamy się w kocyk, słuchamy głosu ptaków i podjadamy pomidory
Po przegryzce trafiliśmy do Muzeum Walk Niepodległościowych (w piątki okazało się za free ).
Mijaliśmy mnóstwo pomników i rzeźbpl.wikipedia.org/(…)Pomniki_i_rze%C5%BAby_na_Cytade….
Miejsce na obiad: Chatka babuni
Przyznam szczerze: myślałam, że trochę naciągacie, gdy opisujecie smak pieczonych pierogów. Byliśmy tak zaskoczeni tym daniem, że ostatniego dnia wróciliśmy na pierogi na słodko. Również z pieca. Nie potrafię opisać jak bardzo smakowała mi wersja obiadowa: z kurczakiem i wersja na słodko: z bananem i czekoladą Wedla. Mniam!
W *sobotę* postanowiliśmy zobaczyć, czym jest Malta.
I powiem prawdę, jestem trochę zawiedziona. Spodziewałam się wspaniałego miejsca, a okazało się, że jest to jezioro. I naszym zadaniem był spacer dookoła jeziora. Może na mój osąd wpłynęło to, że na Pomorzu mam morze pod nosem i mnóstwo jezior. Nawet zjazd kolejką górską nie pomógł Malcie. Teraz tak patrzę, że nawet zdjęcia nie zrobiłam.
Obok było nowe zoo. Wejście od listopada do lutego 8 zł ( ). A jakie widoki!
Obiad zjedzony w kowbojskiej knajpce między blokami. Ostatnim punktem programu była wizyta w browarze Lech. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zainteresowanej grupy zwiedzających. Za 12 zł mamy wycieczkę z przewodnikiem po browarze, odwiedziny w miejscu, gdzie rozlewa się piwo, a na koniec dla każdego do spróbowania kufel piwa w pubie.
Pisaliście o Starym browarze.
Byliśmy zakwaterowani niedaleko tego miejsca i zaopatrywaliśmy się właśnie tam (jaka tania gouda w Piotrze i Pawle!). Wnętrze jest przepiękne a sklepy świetnie wkomponowane w stare mury browaru.
W niedzielę pojechaliśmy najpierw do Ostrowa tumskiego, obejrzeliśmy Katedrę w środku (nikt nie napisał, że tam leżą w trumnach, na dotknięcie dłoni królowie Polski! to było przerażające).
A wiecie, że po tym moście da się przejść?
– Stary Marych
Non stop go spotykaliśmy. I żyliśmy w przekonaniu, że to jakiś znany poznaniak, a tu taka pomyłka pl.wikipedia.org/(…)Pomnik_Starego_Marycha_w_Poznan…
Co jeszcze widzieliśmy?
– Ulicę Półwiejską
A na niej same świątynie
– Skyfall
Nowy Bond może nie wgniótł mnie w fotel, ale naprawdę zaciekawił i ani się opatrzyłam a minęły te 2 godziny w kinie. Kinie pełnym akcji i pięknych kobiet. Czego chcieć więcej?
Po 3 dniach powiedzieliśmy: „Pa Poznaniu!”
W drodze powrotnej zboczyliśmy z trasy i trafiliśmy *do Biskupina*, gdzie za 8 zł cofnęliśmy się do VII- VIII wieku p.n.e i podziwialiśmy drewaniane konstrukcje.
Nie tylko budownictwo, bo niezrozumiani artyści też tam byli
Podobały mi się te 3 dni zwiedzania i z chęcią je powtórzę. Może następnym razem Wrocław? Kto wie.
_________________
Ps.
A do domu przywieźliśmy: