– Wie Pani, dzisiaj były zdjęcia. Zbiorowe grupowe i portretowe.
– Ale super! Bardzo się cieszę.
Pani się stropiła.
– Ale…
– Ale?
– Ale Paweł zasnął i fotograf nie dał rady go ująć.
Zaczęłam się śmiać. Dostałam głupawki (karmię tę wspomnianą czwórkę jedną muffinką (niczym moje stado), dodam, że jedno na nocniku ).
W wyobraźni miałam taką scenę. Wiecie, skoro koniecznie muszą być wszyscy, nawet śpiący, to zobaczyłam taki obraz w głowie.
Grupa stoi na baczność (żłobiaki i baczność, uhaha, ihaha, zginam się w pół ze śmiechu) tłoczy się w sali, gdzie śpią śpiochy. I jest zdjęcie grupowe ze śpiącymi na materacach. A portretowe to takie śpiące (Paweł na brzuchu, z tyłkiem do góry),z dzieckiem wciśniętym w poduszkę.
I miny rodziców otwierających mini albumik od fotografa.
– Bo widzą Państwo, Państwa dziecko akurat spało, hmmm.
Gdy się wyśmiałam, Pani nadal dopytywała, o co mi chodzi.
– O nic, o nic. Zrobił to zdjęcie? – zapytałam i znowu zaczęłam się śmiać.