Ja Gdańszczanka pełną gębą opowiem Wam w fotorelacji jak to mniej-więcej wygląda.
Jeszcze przed wejściem na teren jarmarku napotykamy dziury na głowy dla odważnych. Takie na przykład [syrenkę już poznaliście, jeżeli nie – dwa wpisy poniżej]
Wbiegamy na Długą. Nie wiem jak w tamtym roku, ale w tym Długa jest zawalona badziewiem w postaci „inteligentnych gumek do włosów”, pistoletami na bańki mydlane czy np. dmuchanymi strzałkami do tarczy.
Tutaj mamy przejście, które nas zliczy i zapamięta obecność + obowiązkowa fota na Starym Mieście
Wszędzie mamy koguty. Dlaczego? Tutaj sięgniemy do wywiadu z Panem Prezydentem Miasta:
Paweł Adamowicz, prezydent miasta Gdańska: – „Dlaczego kogut? Trudno powiedzieć. Jarmark został wskrzeszony w latach 70. i wtedy też ten ptak zaczął gościć na gdańskich ulicach. Owszem, symbol powinien mieć jakąś zależność z historią miasta lub jego charakterem, tego tutaj nie ma, ale przecież lubimy już naszego koguta” – śmieje się prezydent.
Kogut najpiękniejszy wygląda tak
A ten, przez którego będą płakać kibice polskiej reprezentacji tak:
Wybieramy „hit” jarmarku. Naszym zdaniem badziewie do potęgi n-tej to owoce w czekoladzie. Owoc=jabłko, dodajmy zgniłe w środku. 5 zł ta przyjemność nas kosztowała. Bleh.
Ile ludzi chodzi z nami od stoiska do stoiska?
Tyyyyle: