Kasia poruszyła temat tych kup w restauracji. Reakcja jest skrajna, jedni się dziwią olanej (żeby nie napisać osr… obkupkanej) kulturze, inni nie widzą problemu, no co? Nico, dziecko!
A ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ta mama przewinęła dziecko przy innych ludziach? W restauracji? Co sprawiło, że wystawiła intymność dzieciaka na pokaz? Dlaczego nie wpadła na to, żeby iść do toalety?
Wiecie, że chyba wiem. Myślę, że tu nie o brak ogłady chodzi. Tu chodzi o oderwanie od społeczeństwa.
Ci, którzy mają dzieci wiedzą, że zmiana pieluchy i podawanie dziecku jedzenia to chleb powszedni. Robimy to wiele razy dziennie. Jeżeli dzieciak odmawia współpracy (np. mój) i ucieka z przewijaka, wymieniamy pieluchę na stojąco lub w różnych dziwnych konfiguracjach.
Ale co za problem? Stać przecież też można w toalecie w restauracji. Problem jest w matce (i ojcu). Są oderwani od reszty społeczeństwa, od norm, od kultury obowiązującej na zewnątrz na tyle, że gdy wchodzą do restauracji dalej funkcjonują podobnie jak w domu. Nie przestawiają się na normy społeczne, nadal tkwią w domowych rytuałach. Dla nich widok kupy to nic nowego, nic wstydliwego, nie czerwienią się po gazach, tylko biją brawo dziecku. Ba! Jeżeli kupa jest podejrzana, debatują o niej kilka minut, czasami nawet robią zdjęcia dla lekarza. A wcześniej, przed dzieckiem, temat wydalania w związku nie istniał. Pamiętam swój smółkowy szok do dziś.
Coś czuję, że rodzice nakręceni tylko na dziecięcy temat, z jednym głównym zainteresowaniem w postaci berbecia, oderwali się za mocno od norm społecznych. I stąd nie wpadli na pomysł toalety (w domu rzadko kto chodzi z niemowlakiem do toalety zmieniać pieluchę, ba! ja z roczniakiem nie chodzę przed czynnością, chodzę po).
Jaki z tego wniosek?
Dość oczywisty. Nie tracić kontaktu z innymi ludźmi po urodzeniu dziecka, spotykać się, obserwować czy nie odlatujemy za bardzo na dziką planetę „dziecko”. A wtedy pierwszym, o czym pomyślimy w restauracji, gdy poczujemy podejrzany zapach, będzie toaleta a nie głośny komentarz (taki, żeby dziennikarka przy stoliku obok usłyszała):
– Michał, gdzie jest pielucha! Zrobił dwójkę, patrz!