Pompolino, widziałam w biedrze mleczko kokosowe.
A do tego w Świecie Kobiet znalazłam ciekawy przepis. I oczywiście podejmuję się wyzwania
Zdecydowałam się na ostatni przepis, czyli kurczak orientalnie. Dodatkowo w domu miałam makaron azjatycki i stwierdziłam, że mogę go podać z tym daniem.
Czego potrzeba?
piersi z kurczaka, papryka ostra, kurkuma, mleczko kokosowe, imbir, pomarańcza, cytryna, mąka ziemniaczana, sos sojowy, czosnek 2 ząbki, wiórki kokosowe
Pierwszy krok to wyciśnięcie 2 ząbków czosnku na piersi z kurczaka.
Potem posypujemy kurczaka papryką.
Wyciskamy pół cytryny.
Polewamy kurczaka sosem sojowym. Mieszamy, odstawiamy.
Na patelnię wrzucamy wiórki kokosowe (2 łyżki) i prażymy.
Gdy będą już zarumienione (ale nie spalone) dolewamy mleko kokosowe.
Została nam połowa cytryny, obieramy ją ze skórki i skórkę kroimy. Dodajemy skórkę na patelnię.
Sypiemy odrobinę kurkumy.
Łyżeczkę mąki ziemniaczanej rozpuszczamy w wodzie i dodajemy do sosu na patelni.
Solimy.
Wyciskamy do sosu sok z cytryny.
Wyciskamy do sosu sok z pomarańczy. Gotujemy, aż sos zgęstnieje.
Kurczaka wkładamy do naczynia żaroodpornego i pieczemy.
Kurczak się piecze, sos gęstnieje. Czas na makaron (lub ryż czy tam ziemniaki lub nic, od Was zależy).
Po 30 minutach (w przypadku mojego prodziża) piersi są już upieczone. Kroimy je po skosie.
Podajemy z sosem.
I jak?
Ok, ale powtarzać nie będę.
Dlaczego?
Bo to tak jak z wakacyjnymi podróżami. Fajna wycieczka w inne smaki, ale kolejny raz wybiorę się już gdzie indziej.