http://bagatelka.pinger.pl/ dawno temu wrzuciła przepis ze zdjęciem na najłatwiejszą drożdżówkę na świecie.
Do miski wrzucamy:
8-10 dag pokruszonych drożdży
1 szkl. cukru
3/4 szkl. oleju
1 cukier wanilinowy
1 szkl. podgrzanego mleka
4 roztrzepane widelcem jajka
4,5 szkl. mąki
I takie nieruszone nawrzucane byle jak do miski składniki nakrywamy czystą szmatką i odstawiamy na 2h w ciepłe miejsce.
Po 2h sytuacja wygląda tak:
Przemieszałam składniki drewnianą łyżką…
i wylałam do formy wyłożonej papierem do pieczenia, zignorowałam ew. grudki.
Górę posypałam kruszonką (trochę masła i cukier + mąka, mieszamy i dodajemy do rozpuszczonego masła aż zrobią się kulki).
170 stopni C
40 minut
No i tu mój błąd, nie sprawdzałam, nie chodziłam nad drożdżówką i zapomniałam, że mój opiekacz jest specyficzny (grzanie z góry). Zobaczyłam to czarne przypalone coś u góry i już miałam wysyłać męża po wafelki do biedry (dla gości robiłam, goście idą, goście idą, jeden z pałą, drugi z dzidą )…
ale gdy odkroiłam kawał okazało się, że wyszło niczego sobie.
I jak?
Byłoby super, gdybym piekła gdzieś z 30 minut. Trzeba patrzeć. W skali szkolnej – mocna 4, no nawet + (plus za prostotę wykonania, nawrzucać do miski umie każdy, wyrabiać nie trzeba). Ciekawe jak smakowałaby ta drożdżówka np. ze śliwkami pod kruszonką. Kto wie, może następnym razem.