Polecono mi super przepis na musakę! Bomba!
Wszelkie instrukcje i pokaz składników, zdjęć i sam przepis macie tutaj.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie pokazała Wam krok po kroku jak to wyglądało w mojej kuchni
Dwa bakłażany kroimy na pół i w talarki.
Układamy w misce warstwa po warstwie. Każdą warstwę obficie solimy. Odkładamy na 30 minut.
Dwie cebule kroimy w kostkę i wrzucamy na patelnię.
Gdy cebula się zeszkli dodajemy mięso mielone.
Podsmażamy.
Gdy będzie już podsmażone dolewamy do mięsa i cebuli szklankę wina (miałam czerwone półsłodkie).
Do tego wrzucamy dwie puszki krojonych pomidorów.
Przyprawiamy: pół łyżeczki cynamonu, jedno sypnięcie oregano, sól, pieprz.
Całość dusimy, od czasu do czasu mieszamy.
Gdy na patelni mięso się dusi w pomidorach (mały ogień!) zabieramy się za bakłażany. Opłukujemy je z soli i wkładamy do naczynia żaroodpornego i na 15 minut do rozgrzanego piekarnika. Aby zmiękły polewamy je odrobiną oliwy.
Układamy zapiekankę. Można wybrać malutkie naczynia albo jedno większe (w zależności kto czym dysponuje).
1 warstwa – ziemniaki (4 ziemniaki w talarki)
2 warstwa – miękkie bakłażany
3 warstwa – pijane mięso (tak, wiem, wiem, C2H5OH wyparowuje)
Teraz idziemy zrobić tajną broń potrawy: sos beszamelowy.
Trochę masła rozpuścić, dodać 2 łyżki mąki i po kilkanaście ml mleka. Zagotowywać i dolewać znowu trochę mleka. Zatrzymujemy się, gdy dodamy już ok 1,5 szkl. mleka*. Dodajemy łyżeczkę gałki muszkatołowej, pieprz i sól.
Musaka ląduje w piekarniku (ok. 200 stopni, ok. 50 minut). Kończymy piec, gdy sos beszamelowy będzie brązowy.
Na talerzu potrawa wygląda tak:
Smakuje fenomenalnie!
Przypomina mi podróż poślubną i tydzień na Rodos. Eh, te pyszne obiadki w małej, greckiej restauracyjce <marzy>, kiedy to było.