A film „O północy w Paryżu” podobał mi się tak bardzo, że po seansie z Dorotą zamierzam zorganizować sobie drugi seans – tym razem z Michałem.
Pytał o moją opinię i nie chcąc zdradzać fabuły powiedziałam, że film jest zaskakujący (jeżeli ktoś tak jak ja nie czytał spoilerów), a nawet w pewnym momencie skojarzył mi się z Incepcją (jak skakali w „zaprzeszłość”