Dzisiaj nie – co warto, ale pokażę Wam, jak wyglądał mój Dzień Matki. A przynajmniej jego część, ta turystyczna.
26 maja o 14 musiałam być już na lotnisku, więc kilka minut przed dziewiątą wsiadałyśmy już do pociągu do Pizy.
Zadzieramy głowę do góry, szukamy naszego peronu i ruszamy do czwartego włoskiego miasta.
Pociąg już stoi, wsiadamy, zajmujemy miejsca. Po godzinie wysiadamy w Pizie.
Pierwszy krok to oczywiście informacja turystyczna, odbiór mapki i pytanie – jak daleko pieszo na lotnisko, gdzie autobusy, jak i co.
Na twarzy zagościł uśmiech, gdy usłyszałam, że lotnisko pieszo to 15 minut, a słynna Krzywa Wieża – 35, na dwa kroki – do rzeki i od rzeki. Idziemy!
Mijamy rondo.
Napotykamy na pomnik Nicola Pisano – włoskiego rzeźbiarza, który jest autorem ambony w Baptysterium (teraz jestem taka mądra, na miejscu po prostu minęłyśmy pomnik „jakiegoś faceta o nazwisku Pisa coś” – nie ma to jak zorientowane turystki).
I zaskoczenie – do samej Krzywej Wieży mamy deptak. Nic tylko iść i podziwiać.
Po 3 minutach mijamy rzekę. Zdecydowanie szybciej niż w przewodniku. Czyżby Piza była taka mała? Idziemy!
Turystka Małgorzata.
Mijamy pomnik Giuseppe Garibaldiego (wiki – włoski rewolucjonista, żołnierz i polityk, działacz i bojownik o zjednoczenie Włoch)
Zbaczamy z głównej trasy, idziemy uliczkami.
Skręcamy w prawo, idziemy do kościoła św. Katarzyny. Podziwiamy fasadę, a we wnętrzu witraże.
Zdezelowane rowery – częsty widok.
Mijamy ruiny, pozostałości po imperium rzymskim.
Obok jedna z wielu bram do miasta.
Idziemy prosto a tam nagle wystaje nad ulicą… Krzywa wieża.
Dochodzimy do trawnika, mokry, co tam, siadamy, wszyscy siedzą.
Następuje moment obowiązkowy. Zabawy z wieżą i podkreślanie jej krzywizny.
A tu odpowiadamy (Dorota i przewodnik odpowiadają) na pytanie, które pewnie bardzo Was nurtuje: Dlaczego wieża jest krzywa?
Dopiero przy wejściu widać jej krzywiznę.
Idziemy, a tu nagle zza rogu wyrastają inne wspaniałości, przy których wieża trochę ginie.
Posłużmy się wikipedią:
*Baptysterium* – w budowli można zidentyfikować kilka stylów architektonicznych, romański w bryle budynku, gotycki w zdobiących elewacje pinaklach, renesans w półkolistych arkadach.
Odwracamy się o 180 stopni, a tam:
*Katedra* – zbudowana w latach 1063-1118, następnie po pożarze w 1595 odbudowana w 1604 roku. Fasada katedry w stylu lombardzkim] ozdobiona kolorowym piaskowcem oraz płytkami ze szkła i majoliki.
Postanowiłyśmy nie wchodzić do środka, nie tracić czasu (wielbiciele architektury i sztuki w tym momencie prychają) i iść coś zjeść, bo do lotniska została godzina!
Po drodze frajdę sprawili nam pozujący ludzie. Fajnie to wygląda z boku
Siadamy w knajpce z widokiem na wieżę.
Zamawiamy carbonarę i lasagne. Jemy, wspominamy te cztery dni.
Już wracamy, przekraczamy rzekę. Schodzimy z deptaka, bo Dorota zapowiedziała, że nie wypuści mnie z Włoch, jeżeli nie spróbuję jej ulubionego drinka.
Zostawiamy za sobą rzekę, patrzymy w lewo, a tam nagle między wodą a ulicą wyrasta kościółek. Nie wchodzimy, lecimy dalej.
Stajemy w pierwszym lepszym lokalu, gra włoska muzyka, ludzie czytają poranną prasę. Próbuję spritza, płacimy i biegniemy, bo wylot i odjazd Doroty pociągu tuż tuż.
Podziwiamy pamiątki i powoli zegnamy się.
Równo 14 dochodzę na lotnisko, przechodzę odprawę i czekam na wejście na pokład.
Odlatując robię jedno zdjęcie, o które prosiła Dorota. Piza z góry, z widoczną wieżą i całym kompleksem zabudowań.
Te 3 godziny w Pizie to była przebieżka przez miasto – do Krzywej Wieży i na lotnisko. 35 minut w jedną stronę. Trochę żałuję, że nie wchodziłyśmy na wieżę, do Baptysterium, czy do Katedry, ale nie miałyśmy czasu. Faktycznie Pani N., która odwiedzała Dorotę przede mną miała trochę racji – po Florencji Piza nie robi już takiego wrażenia. Myślę, że to małe miasto ma swój urok, zaskoczyły mnie deptaki ze stacji kolejowej wprost pod wieżę i to, że wszędzie jest blisko.
_________________________
koszty
pociąg – ok. 10 €
jedzenie – 8 € za danie, 2 € za 750ml wody
pierdółki pamiątki – 1,5 € za magnesik
drink – 3 €
wrażenia – bezcenne