Rejowiec, Zagroda Guciów, Krupe, Zwierzyniec i Szczebrzeszyn

wpis w: blog, Poza domem | 0

Podczas pobytu w lubelskim zwiedziliśmy trzy duże miasta: Chełm, Zamość i Lublin. Jednak gdy w trasie widziałam ciekawą miejscowość, natychmiast parkowałam i biegłam do zauważonej atrakcji.

W ten sposób trafiłam na:

 

 

1. Rejowiec 

Jedziemy i w samochodzie rozmawiamy o nazwach miejscowości. Wjeżdżamy do Rejowca.

– To od Mikołaja Reja – ogłasza mama.

Nie wiem, nie sprawdzałam, pewnie ma rację.  Po chwili minęłam popiersie Mikołaja Reja. Tak, mama ma rację.

 

Skąd Rej w Rejowcu?

Poeta i prozaik renesansowy ożenił się z Zofią Kościeniówną, która wniosła wieś w posagu. Nowy właściciel walczył o rozwój miejscowości i od Zygmunta Starego otrzymał przywilej lokacyjny i prawo nadania nazwy, jaką wieś nosi do dzisiaj.

 

2. Krupe

– Jeżeli będziecie przejeżdżać przez Krupe, po prawej macie ruiny zamku – zachęcał nas wujek Janusz.

I faktycznie znaleźliśmy wspomniane ruiny. Jest to zapomniana forteca z XVI wieku. Zamek podczas kolejnych wojen wielokrotnie palony i niszczony niestety nie przetrwał do dzisiaj. Można wejść na dziedziniec i wyobrazić sobie jak kiedyś wyglądało to miejsce.

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

3. Guciów i Zagroda Guciów

To miejsce poleciły mi dziewczyny na pingerze. Bez sprawdzania o co chodzi (jakie Gucie? początkowo myślałam, że to hodowla cocker spanieli 🙂 ), wpisałam w nawigację nazwę i trafiliśmy tam bez problemu.

Jest to skansen (muzeum etnograficzno-przyrodnicze, chałupa i stodoła z XIX wieku) i restauracja w jednym.

Wszystko utrzymane w klimacie sprzed wielu lat. Gospoda wygląda jak karczma z XIX wieku. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie spójność wszystkich elementów wystroju. Jedzenie smakowało jak u prababci. Zamówiłam polecaną zupę pokrzywową (dużo śmietany zabielającej, pokrzywa trochę smakuje jak szpinak/szczaw, ciekawe), z drugiego dania zrezygnowałam (za gorąco!), na deser wzięłam coś, czego raczej w domu sama nie zrobię – ciepłe ciasto jaglano-twarogowe z musem owocowym. Prosta i dobra kuchnia. Smaczne. Ceny też ok.

 

 

IMG_3061 (Kopiowanie)

 

4. Zwierzyniec

Wjechałam do Zwierzyńca na lody. Po drodze zobaczyłam znak „Echo” i skręciłam. Pisaliście o tym, ja nie doczytałam i byłam ciekawa, o jakie echo chodzi.

 

Podczas spaceru szybko się doedukowałam. Jesteśmy na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego, a Echo to 4 stawy o powierzchni prawie 40ha. Stawy napełniane są wodą wczesną wiosną, natomiast zrzut odbywa się w pierwszych dniach listopada. Trochę byłam rozczarowana brakiem echa w Echu, to muszę przyznać 🙂

IMG_3070 (Kopiowanie)

 

Lody Bachta.

Wybiegłam z samochodu, zostawiłam śpiącego Pawła, mamę i ciocię na czujce i pognałam deptakiem po lody.

Tu wiedziałam, żeby nie spodziewać się wielkich porcji i nie dziwić idealnym gałkom (mijani turyści nawet mnie ostrzegali, że „mało”). Kolejka jak widzicie była spora. 2,50 za gałkę – też nie jest to kosmos. Jeżeli chodzi o lody, to były mocno owocowe i w smaku inne niż np. Koral. Czuć odmienną recepturę i ich wyjątkowość.

 

5. Szczebrzeszyn

Pokażcie mi tego, kto przejeżdzając przez Szczebrzeszyn nie przywitałby się z chrząszczem.

Jan Brzechwa

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie
I Szczebrzeszyn z tego słynie.

Wół go pyta: „Panie chrząszczu,
Po co pan tak brzęczy w gąszczu?”

„Jak to – po co? To jest praca,
Każda praca się opłaca.”

„A cóż za to pan dostaje?”
„Też pytanie! Wszystkie gaje,

Wszystkie trzciny po wsze czasy,
Łąki, pola oraz lasy,

Nawet rzeczki, nawet zdroje,
Wszystko to jest właśnie moje!”

Wół pomyślał: „Znakomicie,
Też rozpocznę takie życie.”

Wrócił do dom i wesoło
Zaczął brzęczeć pod stodołą

Po wolemu, tęgim basem.
A tu Maciek szedł tymczasem.

Jak nie wrzaśnie: „Cóż to znaczy?
Czemu to się wół prożniaczy?!”

„Jak to? Czyż ja nic nie robię?
Przecież właśnie brzęczę sobie!”

„Ja ci tu pobrzęczę, wole,
Dosyć tego! Jazda w pole!”

I dał taką mu robotę,
Że się wół oblewał potem.

Po robocie pobiegł w gąszcze.
„Już ja to na chrząszczu pomszczę!”

Lecz nie zastał chrząszcza w trzcinie,
Bo chrząszcz właśnie brzęczał w Pszczynie.

 

W wakacjach w Polsce lubię właśnie to, że mogę zatrzymać się w każdej miejscowości, która mnie zaciekawi i przez moment pozachwycać jej pięknem i wyjątkowością.