Od kuchni wyglądała następująco.
Zdecydowaliśmy się na zabawę w ogrodzie. Nasi goście to 15 osób dorosłych i siedmioro dzieci. Trójka kilkulatków i 4 niemowlaków. Uznałam, że postawimy na grilla i niemowlęce przekąski.
Działkę podzieliłam na 3 strefy:
– strefa kocykowo-hamakowa – dla najmłodszychi tych starszych, którzy chcą usiąść
– strefa basenowo-huśtawkowa – dla tych, którzy chcą się pluskać i huśtać
– strefa grillowo-jedzeniowa – z grillem, stołem, przekąskami, piciem (i osami)
Spostrzeżenia:
Jedzenie dla maluchów
1. Dzieci były zbyt zaaferowane zabawą, żeby cokolwiek jeść i pić. Kąpiel, huśtawka, zabawki, inne dzieci, tort – skutecznie odciągały je od jedzenia. I dobrze zrobiłam stawiając na mięso dla dorosłych i nie bawiąc się np. w szaszłyki z owoców dla dzieci.
2.
Ale nie zostawiłam dzieciaków bez jedzenia – dla maluchów przyszykowałam chrupki, biszkopty i banany. Pod koniec imprezy zeszły chrupki. Reszta wróciła do mojej kuchni.
Picie
Nie mam zdjęć, ale liczyliśmy na to, że ktokolwiek będzie pił alkohol i przygotowaliśmy różowe wino + piwo, a ostatecznie zeszły Warki 0,0%, bo większość odmówiła alkoholu. Zgadnijcie w czyjej lodówce leżą ukochane różowe wina w tym momencie (nie żebym narzekała)
Wielokrotnie dolewałam ludziom zwykłej wody. Wyróżniał ją dodatek cytryny i świeżo zerwanej z ogródka mięty.
Soki i gazowana, podobnie jak alkohol zostały nieruszone.
Jedzenie
Główny punkt programu.
Patrzę na stół przedimprezowy i naprawdę u mnie goście są tradycjonalistami. Grill to mięso, chleb i sałatka. Koniec. Wszelkie innowacje były pomijane.
Co widzimy na stole?
– ogórki kiszone (mamy)
– sałatka pomidorowa (Michała)
– arbuzowa (moja – komentarze, jedzą i nagle „to nie są pomidory!?”, „może tej sałatki?” „nie, nie zwykła grecka poproszę taką”
– słodkie bułeczki (mama piekła rano)
– chleb, bułki
Moja mama w ramach prezentu pomagała z mięsem i trochę poszalała.
W piątek pojechałam do rodziców i razem z Kwestią Smaku marynowałyśmy:
– 5kg karkówki
– kilkanaście żeberek
– 6 piersi z kurczaka w tymianku
– boczek
W menu były jeszcze:
– kiełbasy
– ziemniaki z niespodzianką (w środku pieczarki + cebula, otoczone szynką) (mamy)
– ziemniaki z masłem czosnkowym (Michała)
– ziemniaczana (Karoliny)
– grecka (Kasi)
– szaszłyki z kurczakiem (Kasi)
W domu dorobiłam jeszcze (jak się później okazało zbędnie):
– szaszłyki z łososia z ananasem i z młodymi ziemniakami (czyli w dwóch wersjach)
I jak to się skończyło?
Powiem Wam szczerze. Starczyłaby karkówka, kiełbasy, jedna sałatka i chleb. Tak naprawdę 3/4 mięsa nawet nie położono na grilla, bo wszyscy byli już najedzeni.
Gdyby to była impreza przy stole, a nie posiadówa na kocach, pewnie goście zjedliby więcej. Tak trochę (bardzo ) było niewygodnie jeść.
Teraz myślę, że skupiliśmy się na zabawie z dziećmi, na rozmowie, każdy gość uraczył się zestawem mięso + chleb + sałatka i biegł do dziecka.
Tort
Nie mogło zabraknąć tortu. Kilka tygodni wcześniej u chrzestnego Pawła spróbowaliśmy pysznego tortu, który zrobiła jego żona i na pytanie jaki prezent byłby odpowiedni na rok bez namysłu zapytaliśmy, czy zgodziliby się zrobić tort.
– No pewnie!
I taka jest właśnie historia tego porzeczkowo-kakaowego tortu.
Przystrojenie miejsca
Postawiłam na balony. Tuż przed przyjściem gości dostrzegłam kredę i napisalam:
Jeszcze w biedrze kiedyś tam kupiłam takie papierowe owoce i powkładałam je gdzieniegdzie:
I jak?
Wszyscy goście wyszli zadowoleni i najedzeni. Mięsa mieliśmy za dużo (wczoraj grillowałam diabelskie żeberka – PYCHA! i łososia z młodymi ziemniakami – drugie pycha, nie powiem ile mięsa mam w lodówce i zamrażarce, obiad na tydzień jest spokojnie). Dzieciaki wybawione i to chyba najważniejsze.