– Gosia, zrobiłaś dzisiaj najlepsze na świecie serniczki. Nie mogłem się oderwać – wyznał Michał wieczorem.
I coś w tym jest. Wymiecione zostały wszystkie. Słodkie maleństwa z gratisem u góry (dżem z borówkami) przypadły do gustu domownikom i gościom.
Pochodzenie przepisu
Kwestia Smaku – mini serniczki z malinami i borówką amerykańską
wyszło 12 sztuk
Składniki
- twaróg – 0,5kg, zmielony, tłusty (kupiłam półtłusty twaróg i sama zmieliłam raz)
- ciasteczka oreo lub oreopodobne – 150g
- mascarpone – 250g (lub ricotta)
- cukier – 2/3 szklanki
- budyń w proszku – 1 opakowanie, 60g
- cukier wanilinowy – 1, nie dałam
- jajko – 1
- skórka pomarańczowa – 1 łyżka (ja dałam tyle ile miałam, ze 2)
- jakiś dżem – do posmarowania serników i przylepienia owoców, u mnie figowy (oferta włoska biedra, polecam, dobry)
- owoce – maliny, jeżyny, borówki, jagody
- mięta – kilka listków do dekoracji
gratis ode mnie, bo by nie wyszło
- jogurt naturalny – 3 łyżki, mój twaróg był zbity i za nic nie chciał być super gładką masą, pewnie przez to, że był półtłusty zamiast tłustego
Twaróg zmieliłam raz w maszynce.
Do miski dodajemy
- twaróg – 0,5kg, zmielony, tłusty (kupiłam półtłusty twaróg i sama zmieliłam raz)
- mascarpone – 250g (lub ricotta)
- cukier – 2/3 szklanki
- budyń w proszku – 1 opakowanie, 60g
- cukier wanilinowy – 1, nie dałam
- skórka pomarańczowa – 1 łyżka (ja dałam tyle ile miałam, ze 2)
Wymieszać wszystko (ja bez miksera, łyżką).
Dodać jajko i znowu wymieszać.
Na koniec dodałam
- jogurt naturalny – 3 łyżki, mój twaróg był zbity i za nic nie chciał być super gładką masą, pewnie przez to, że był półtłusty zamiast tłustego
Dodatek jogurtu pomógł.
Oreopodobne ciastka rozbiłam trochę tłuczkiem (nie na miazgę).
Teraz proste – ułożyć ciastka i masę w papilotkach (nie miałam papierowych).
Piec 15 minut w 180 stopniach.
Ja piekłam ok 35-40 minut w tych 180 stopniach, bo po 15 minutach to jeszcze trochę płynne było.
Potem na każdy serniczek nałożyłam łyżkę dżemu figowego i ułożyłam borówki. Włożyłam wszystko do lodówki, żeby zrobiło się zwarte.
I jak?
Uwiodły mnie zdjęcia na Kwestii Smaku i chociaż nie wyszły mi tak piękne, to wszystkim smakowały. Jeszcze ciepłe były za słodkie, dół jakiś w kawałkach. Aaaale po potrzymaniu przez 2 godziny w lodówce mój odbiór serniczków zmienił się diametralnie. Zwarte, utworzyły jedną całość. Dżem przylepił borówki, poukładałam gdzieniegdzie listki mięty.
Serniczki z Kwestii Smaku chodziły za mną od kiedy autorka wrzuciła je na swoją stronę, ale żeby je zrobić musiałam mieć bodziec. Bodziec spędzał krótki urlop na polskim wybrzeżu i w liczbie dwóch osób zawitał w moje skromne progi 😉
Z Olą znamy się z pingera, nasze dzieci „znają się” z instagramów, fb, stron i nareszcie się spotkały. Zosię bardzo interesował Gucio.
A Pawła nowa koleżanka zachwycona samochodami i torem wyścigowym (matka, kup dziecku resoraka :* ).
Żeby nie było, że my takie siedzące w domu i kawkujące matki, to plac zabaw też był.
Lubię piec, gotować dla kogoś. Cieszę się szalenie, że te małe słodkie pyszne serniczki będą mi się już zawsze kojarzyły z pięknymi blondynkami. Szkoda, że dzieli nas ponad 600km, ale od czego jest internet. Olkę Fasolkę znajdziecie TU.