Mam dwulatka koło siebie i widzę, czym się bawi, co go interesuje. Oto 10 zabaw z moim maluchem.
Robiłam już takie zestawienie dla roczniaka – zapraszam na wpis 6 zabawek dla roczniaka.
Oczywiste jest to, że zabawki nie zastąpią grupy rówieśniczej ani zaangażowanego rodzica. Jako że aspiruję do tego ostatniego tytułu staram się dać z siebie jak najwięcej dziecku.
Po konsultacji z zaprzyjaźnioną logopedą przyjęłam kilka wskazówek dotyczących sposobu spędzania wolnego czasu z moją młodzieżą. Polega to na krótkich, kilkuminutowych zabawach, tzw. sesjach przy stoliku. Tu jestem tylko dla niego, nie gotuję, nie sprzątam, nie krzątam się, nie leci nawet radio, nie ma rozpraszaczy. Siedzimy każdy na swoim miejscu i się bawimy. Trwa to od godziny do dwóch godzin i widzę, że obie strony są usatysfakcjonowane. Potem następuje rozluźnienie, inne zajęcia (np. coś musimy jeść) czy samodzielna zabawa (syn). Wcześniej też się bawiliśmy, ale o wiele dłużej jedną zabawką, nie czułam się ukierunkowana. Co ciekawe teraz większość zabawek (drobnica, lego, ksiązki) jest pochowana i czeka na nasze sesje. Innymi słowy – zmieniłam formę zabawy z dzieckiem na bardziej efektywną. I mam na swoim koncie (mamy) pierwsze sukcesy.
Oto czego używamy:
1. Książeczki
Mamy ich zatrzęsienie. Mieszkają w pufie-autobusie. W dzień są nakryte i robią za siedzisko.
Jeżeli chodzi o używanie, to standardowo – czytanie. Nowością jest pytanie Pawła „Co to?” (zadaje je namiętnie, a ja się czuję jak na lekcji podczas odpytki) i pokazywanie (jakoś wcześniej nie kwapił się do pokazywania). Omawiamy historię razem, szukamy szczegółów.
Hitem jest ta książka z mnóstwem szczegółów.
Zresztą zobaczcie sami.
Stare książeczki z czasów niemowlęcych też dalej są w użyciu i służą.
Tak teraz o tym myślę i chyba właśnie tę formę zabawy mój syn lubi najbardziej. Sam przynosi z naszej pufy-ciężarówki interesującą go pozycję (czasem kilka) i „czyta”.
2. Drewniane układanki
Pomysł podpatrzony u logopedy. Układanki robią „bam” i drewienka wyskakują z obrazka. A potem mała rączka wprowadza je na odpowiednie pozycje.
W pobliskim komisie znalazłam taką układankę ze zwierzątkami (zwierzęta i samochody są u nas w domu na topie). Jest uproszczona, ale można ćwiczyć odgłosy zwierząt, ich rozmowy, przygody itp.
3. Resoraki
Samochody wszelkie i nieodłączne „brrrrrr”, które robią. Chcesz zobaczyć zachwyt w oczach mojego dziecka? Przynieś mu resoraka.
4. Tor dla samochodów
Tutaj są przykładowe tory. Ta trasa samochodowa nie jest chowana, bo Paweł się tym ciągle bawi. Samochody zjeżdżają, wjeżdżają, parkują, zderzają się.
5. Pan Dumelek ze zwierzątkami
Rolnik ze zwierzątkami wrócili do łask. Sorter i pojazd z muzyczką i odgłosami zwierząt w jednym. Nie do zdarcia.
6. Piłki
Koordynacja ruchowa jest prawidłowa, ale przyznam, że już było nudnawo na spacerach (tak iść i gadać o otoczeniu). Odkąd zaczęliśmy zabierać piłki ze sobą zrobiło się znowu wesoło. Kopiemy, podajemy, rzucamy i biegamy.
7. Drewniany tor Ikea
Dostaliśmy dwa drewniane tory z Ikea. Są schowane, wyjmowane od czasu do czasu, wspólnie składane i wtedy na torze ustawia się pociąg z wagonami. Zabawa trwa.
8. Lego
Coś mi Paweł rozrzuca lego. Wpadliśmy na pomysł, żeby dać mu nie całe wielkie pudełko klocków, tylko kilka. Składać umie, buduje wieże, łączy elementy, ale szybko go nudzi ta forma spędzania czasu. O wiele więcej przyjemności czerpie ze sprzatania klocków (trzymam te kilka w pojemniku po sorbecie lidlowym – PYCHA mango). Na górę klocków i budowanie zamków przyjdzie czas.
9. Drobnica
Drobnica, pod tym określeniem rozumiem wszelkie samochody, helikoptery, bączki, telefony plastikowe, które wprowadzam w życie ja, mama. Stawiam kilka wybranych i opowiadam Pawłowi historię, on uczestniczy, dotyka, zmienia rozmówców.
10. Ciuchcia drewniana
Kilkuminutowa zabawa (mamy takie trzy, zaczęłam od jednej) w rozmontowywanie drewienek i ponowne nakładanie. A potem pociąg jedzie w świat.
Prawda jest taka, że to ja szkolę swoją wyobraźnię. Dawno wyrosłam z zabawek i zapomniałam jak to jest usiąść i bawić się czymś. Źle interpretowałam konieczność zabawy jedną rzeczą (i piłowania książeczek tak, że buzia potem bolała od mówienia), na szczęście spotkanie z logopedą i proste wskazówki (na najprostsze rzeczy najtrudniej wpaść) sprawiły, że znowu zaczęłam się bawić. Krótkie, intensywne sesje, chowanie zabawek (czyt. wspólne sprzątanie). U mnie zmiana wynikała z tego, że Paweł bardzo mało mówi i szukam oprócz przyczyny, także sposobów na stymulowanie mowy w domu.
Zainteresowanych tematem odsyłam tu: BROSZURA IBE.
Ps.
Wsród zabaw odnalazłam się też i ja. U mnie wojskowi trzymają klamerki 🙂
Jeżeli mam być szczera, to mi, 30-latce, najlepiej się bawi zabawką z własnego dzieciństwa, starym i odrapanym ważniakiem. Oto i on: