A dokładnie z dodatku Bistro do Naj. Bistro jest ekstra! Takie przepisy, że chce się od razu robić!
Prawda jest taka, że zawsze robiłam rosół na czuja.
A ile to się nasłuchałam, że to źle, że to inaczej.
Ok, poszukam przykładu i zrobię jak „inni” każą.
Wyszedł taki:
Ale po kolei. Zgodnie z radami z gazety.
Mięso wkładamy do zimnej wody.
(dodałabym „umyte mięso” i nie miałam mięsa wołowego, więc dałam to – co miałam – kurczaka)
Jarzyny obieramy. Dodajemy do mięsa.
Dokładamy ziele i liść laurowy.
Gotujemy przez 2 godziny na wolnym ogniu.
Dodajemy obraną cebulę z wbitymi goździkami (dziwne, ale ok, robię jak każą).
Gotujemy jeszcze 30 minut z cebulą.
Po 30 minutach dosypujemy soli i pieprzu (lubczyku nie posiadam).
Rosół bez warzyw (wszystkie wyjęto, gdy się ugotowały) wygląda tak.
Uwaga! Gdy jarzyny się ugotują wyjmujemy je z garnka. I tak oto podczas gotowania rosołu powstaje kupka ugotowanych warzyw.
I jemy jak lubimy. Jedni wypiją sam bulion, inni zamrożą, a jeszcze inni zrobią jak ja:
I jak?
Wyszedł baaaaardzo delikatny i słodkawy. Nie znaczy to, że zły.
Kolejnego dnia zgodnie stwierdziliśmy, że lepsza była pomidorówka z tego rosołu niż sam rosół.
Jako baza do innych zup ekstra.
Jako rosół dla tych, którzy lubią delikatne jedzenie.