Trafiłam ostatnio w kiosku na gazetkę za 1,99 „Gotuj krok po kroku” i wypróbowałam jeden z przedstawionych przepisów. Padło na zupę kalafiorową.
Krok po kroku w mojej kuchni:
Do garnka wkładamy mięso z kurczaka (niewykorzystaną część, która zostaje po odcięciu piersi, udek i skrzydełek). Dorzucamy listki laurowe i ziele angielskie. Gotujemy godzinę na małym ogniu (ma bulgotać ).
W czasie, gdy wywar nam bulgocze kroimy drobno cebulę.
Kroimy drobno czosnek.
Kroimy w plastry pieczarki.
Na patelni rozpuszczamy masło, dodajemy pokrojone pieczarki, cebulę i czosnek. Podsmażamy aż cebula się zeszkli.
Coś mnie tknęło i podlałam podsmażone składniki wywarem z garnka (nie trzeba tak robić, ale można).
W garnku gotujemy kilka minut składniki.
W tym czasie obieramy 2 marchewki i kroimy w plastry.
Dodajemy marchewki do garnka z wywarem.
Składniki w garnku się gotują, a my zabieramy się za kalafior. Odkrajamy zielone listki, dzielimy kalafior na różyczki i myjemy je dokładnie.
Dorzucamy kalafior do garnka. Gotujemy.
Wyjmujemy mięso z garnka.
Wyjmujemy z zupy kilka różyczek.
Miksujemy zupę blenderem (albo nie miksujemy, zależy czy lubimy kremy).
Do zmiksowanej zupy wsypujemy po łyżeczce: imbiru, curry, gałki muszkatołowej. Pieprzymy i solimy do smaku.
Jeżeli lubicie zabielone zupy, możecie odlać łychę zupy z garnka, wlać ją do miseczki. Do tej samej miseczki dodałam ok 150 ml (pół kubka, który widzicie) śmietanki 30%. Wszystko wymieszałam i wlałam do garnka z zupą.
Do miseczek wkładamy odłożone różyczki.
I zalewamy je zupą.
I jak?
Ok, ale wolę inne kremy. A gazetkę szczerze polecam! Gdy ją wypatrzyłam myślałam, że ktoś mi czytał w myślach tworząc ten tytuł.