Czuję się tak niezgrabnie jak tylko można się czuć. Obijam o wszystko brzuchem, np. o klamkę drzwi, zapominam, że go mam. Do tego jestem niezdarą, wylewam na siebie wszystko, co mam pod ręką.
Piątek
Ja:
za rok na wiosnę kupimy Pawłowi
takie nosidełko i będziemy robić sobie wycieczki
……….Michał
i ja będe z nim chodził
i ja będę go nosił
Ja
no fajne nie?
……….Michał
fajnie
Ja
ale cholera drogo, ponad 400, ale może po chrzcinach bedzie nas stać? albo używane kupimy
……….Michał
Gosia spokojnie
na wszystko będzie nas stać
ty się tam nie przejmuj
Ja
no ale 400 zł
to sporo jak za nosidełko
……….Michał
takimi sprawami
spokojnie
w ten czy inny sposób to załatwimy
I o to mi chodzi, gdy mówię o stabilizacji i życiu we dwoje. O to, że druga połówka zawsze wesprze i zapewni, że będzie ok. I że sobie poradzimy.
Sobota
Całą noc miałam napięty/ twardy brzuch. Mały się kotłował we wszystkie strony chyba niezadowolony. Najpierw pobolewała góra brzucha (jakby ktoś mi naciskał kowadłem na górę brzuchola – teraz już czuję, że opadł mi brzuch i ciągnie do ziemi), a następnie dół brzucha promieniował. Nie chcę brać żadnej nospy (brałam w 20którymś tygodniu i średnio pomogło), bo kto wie, może się zaczyna zabawa w poród.
Czy się boję? Nie. Jeżeli to TAK boli, to ani nie prześpię skurczów/y ani nie pomylę ich z niczym innym.
Pojechaliśmy po farbę – kupiliśmy brąz i jasny brązo-krem (taka mocca), bo Staś architekt doradził dwa kolory – na krótsze ściany ciemniejszy, na dłuższe jaśniejszy. Zadowoleni wróciliśmy do domu, Michał pościągał półki i… żółta farba zaczęła odchodzić. PŁATAMI. Michał drapał szpachelką, ja czytałam w necie fora budowlane. I masakra. Trzeba to cholerstwo zedrzeć, zalepić dziury, zagruntować podwójnie i dopiero wtedy możemy dwa kolory kłaść na ścianę.
Niedziela
Michał pojechał po grunt i narzędzia, a u mnie zaczęło się chyba wicie gniazda w tym burdelu (wszystko z sypialni jest wyniesione). Co zrobiłam? W godzinę zrywałam farbę. Gdyby ktoś spojrzał z boku – ciężarówka, 9 miesiąc, na L4, a ze szpachelką popiernicza w sypialni. Dobrze, że przed naszym oknem jest wielkie drzewo i sąsiedzi nie mogą niczego dostrzec.
Poniedziałek
Czuję się tak niezgrabnie jak tylko można się czuć. Obijam o wszystko brzuchem, np. o klamkę drzwi, zapominam, że go mam. Do tego jestem niezdarą, wylewam na siebie wszystko, co mam pod ręką.
Zdecydowanie końcówka ciąży mi nie służy.
Dzisiaj była ostatnia szkoła rodzenia, o karmieniu. O pozytywnym myśleniu, o spokoju i opanowaniu mamy. Znowu mało konkretów, a dużo pitu pitu. Naprawdę konkretów dowiedziałam się z książek i od innych mam.
Dzisiaj moja koleżanka z pracy Tatiana urodziła córkę, Ninę. 52cm, 3kg. 2h rodziła i po krzyku. Boże daj mi też taki poród.
Wtorek
Chyba kończymy już ciążę – widzę po moim organizmie. Nagły wysyp wyprysków jak przed ciążą, zatkane pory. Do tego coraz mniejsze parcie na pęcherz. A to dziwne, bo powinno być odwrotnie. Z oddawaniem moczu jest w ogóle czad, tzn. dziwnie. Nie chce mi się, nie mam parcia wcale a wcale. Chodzę do łazienki co 3h, bo wiem, że mniej-więcej co taki okres powinnam iść, ale nie mam żadnego parcia. A gdy już jestem w miejscu, do którego król chodzi piechotą okazuje się, że coś tam się nazbierało i jest co opróżniać. Najdziwniej jest w nocy. Budzę się, brzuch twardy jak skała, leżę chwilę. Patrzę w sufit i nagle pomysł: ok, nie zasnę i z przyzwyczajenia idę do łazienki. A tam wodospad , czego nie odczuwałam. Nie wiem, czy skurcze i twardy brzuch przysłaniają odczucia związane z parciem na pęcherz. Dziwne.
A dzisiaj sypialnia już skończona, ściany kremowo-brązowo – ciemnobrązowe. W palecie barw obok brązu jest czerwień i żółć, więc kombinuję zasłony i dodatki. Oczywiście zdalnie
Środa
Chłopaki kończyli dzisiaj duży pokój. Jest jasny i przyjemny, a robota już idzie sprawniej niż w sypialni. Kwestia wprawy. Rano Bonczek o 7 cekolował nam sufit w łazience, potem Michał pokrywał ściany gruntem podkładowym i farbami. W środku pokrywania farbami do pomocy wpadł Robert szwagier.
Michał narzeka na kręgosłup, więc kupiłam mu masaż i zamierzam go zmusić, żeby skorzystał.
Czwartek
Jezu, jaka ogromna różnica w wyglądzie brzucha.
Chyba się opuścił mocno, bo jest mi łatwiej się poruszać i często zapominam o moim arbuzie
Doszedł pas pociążowy i wyszczuplające babcine wysokie gacie. A dzisiaj rano Michał szlifował sufit w łazience, potem odwiedziliśmy Ikea, a na koniec Bonczek cekolował nam drzwi zewnętrzne i korytarz, a Michał montował karnisze i skręcał zakupy.
Michał uparł się, żeby kupić Bonkowi dobrą whisky i jak postanowił tak zrobił. Podziękował za fachową i bezinteresowną pomoc. Bonk wpada jeszcze w piątek wieczorem cekolować drzwi z zewnątrz i szafkę w korytarzu.
Piątek
Ulala, mogę już rodzić – dzisiaj zaczynam 38tc.
Dzisiaj od 4 sprzątałam w domu, przeorganizowywałam układ szafek, komód i szaf. Ubrań na zewnątrz już u mnie nie zobaczycie, wszystko elegancko pochowane. Nareszcie
Czasami marszczę sobie brzuch na pępku, żeby sprawdzić jaki będzie po porodzie i nie jest źle. Rozstępów nie ma żadnych póki co, mam nadzieję, że tak dalej będzie i ogromna kasa wydana na Elancyl nie pójdzie w kosz.
“Torba porodowa powinna znajdować się pod ręką.”
Jest, spakowana, leży i czeka.
“Pojawia się tzw. syndrom wicia gniazda czyli nadmiar energii, chęć wysprzątania domu.”
Remont, cierpliwość i opanowanie podczas jego trwania to moje wicie gniazda
Taka jestem DUŻA Po twarzy widać już, że i zmęczona.