Robiłam dzisiaj sobie sok z marchwi, a moja codzienna publiczność (ta na bujaku i za bujakiem) spoglądała tęsknie na warzywa.
Postanowiłam, że podzielę się z chłopakami moim świeżym sokiem.
Lekarz pozwolił dawać Pawłowi sok z marchewki*, właściwie sam zachęcał mnie, żeby na problemy i od czasu do czasu podawać taki miks (10-20ml soku, do 100 dopełnić wodą).
Smakowało tak, że nie dawał mi wyjąć butelki z rąk.
Drugi beneficjent tak szybko zjadł warzywo, że do zdjęcia zostały już tylko okruszki na podłodze. Też jedzone w popłochu
I tym sposobem wszyscy byli usatysfakcjonowani. Ja też, bo do swojego soku dodałam jeszcze dwie pomarańcze. Pycha.
*jeżeli macie wątpliwości nie próbujcie tego, pytajcie lekarzy, nam pozwolono i powiedziano jak dawkować, każde dziecko jest inne i inaczej przebiega rozszerzanie diety