Gąski odwiedziliśmy przypadkiem. Wybrał je za nas Włodek, a my chętnie przystaliśmy na taką propozycję spędzenia ostatniego weekendu lipca.
Między Kołobrzegiem a Mielnem leży mała miejscowość – Gąski.
[flexiblemap center=”54.237602,15.920233″ zoom=”14″ width=”1000″ height=”400″ directions=”true”]
Jej niebywałym plusem jest to, że nie jest to kurort, ceny też nie są za wysokie. Minus widać gołym okiem – oprócz morza nie ma tutaj wielu atrakcji. Nie ma nawet chodnika dla turystów i idziemy niebezpiecznie poboczem drogą pełną zakrętów i uważamy na samochody.
Nie jestem typem plażowicza, nie spędzę całego dnia leżąc plackiem na piasku (czy biegając za dzieckiem, co obecnie robię, bo dwulatek nie usiedzi na ręczniku, po 2 minutach nudzi się kopaniem w mokrym piachu), ale co się dziwić dziecku, skoro ja sama muszę być ciągle w ruchu, znalazłam więc kilka atrakcji w Gąskach dla osób takich jak ja.
1. Iść nad morze
Oczywiste. Jesteśmy w miejscowości nadmorskiej, więc korzystajmy. Morze jest piękne, linia brzegowa równa jak od linijki, od miejscowości oddzielają nas wydmy. Polecam zachód słońca na plaży, widok jest niezapomniany. Ciekawe jest to, że plaża różni się bardzo od tej w Zatoce Gdańskiej. Są tu kamienie, woda jest zdecydowanie czystsza (co oczywiste), nie ma sinic, piasku za to jest mniej, idąc stopa nie grzęźnie, da się przejść w butach do morza. Pogoda i wiatry zmieniają się szybko.
2. Iść na spacer po miejscowości
Jeżeli już znudzi się plaża i mamy w sobie tyle chęci, żeby chodzić, proponuję poznać miejscowość.
Droga jest jedna, zmieści się na niej jeden duży samochód. Dwa, żeby przejechać, muszą przystawać. Dodajcie do tego turystów, bo wbrew opinii jest ich tu wielu i macie odpowiedź na pytanie o rozwój turystyczny miejscowości. Wg mnie Gąski sporo tracą na tej zaniedbanej infrastrukturze. Ludzie się skarżą, dzieci wybiegają pod przejeżdżające samochody, wynajęte rowery i czterokołowce napędzane siłą nóg próbują jechać… Spacer po klepisku nie należy do spokojnych.
Gdy jednak pokonujemy trasę, możemy trafić na kilka perełek. Polecam w sklepie z klimatyzacją (za sklepem Mario) muffinki za niecałe 2zł, są ławeczki, można przysiąść, spokojnie zjeść. Jeżeli dojdziecie do latarni morskiej – macie tu zatrzęsienie nadmorskich pamiątek.
Ciekawym punktem jest pizzeria Atom. Gąski zostały wytypowane przez Ministerstwo Infrastruktury jako miejscowość, gdzie potencjalnie ma powstać elektrownia atomowa. Mieszkańcy się sprzeciwiają i jak widać również są pomysłowi – zarabiają na rozgłosie. A o pizzy z dowozem na plażę, to chyba nigdy nie pomyślałabym.
Cały spacer był możliwy dzięki nosidełku, co widzicie na ostatnim zdjęciu. Wracać można oczywiście plażą (i iść do sklepów też).
3. Wybrać się na festyn
Festyn pieczonej gęsi – właśnie na niego trafiliśmy zupełnie przypadkiem. Gęś za 8zł (pierogi poszły jako pierwsze i obeszłam się smakiem), trunki nawiązujące do potencjalnej elektrowni atomowej i widoczny doskonale głos na „nie”.
4. Zobaczyć latarnię morską
- latarnia stoi od 1878 roku
- obecna wysokość to ok. 50m
- na górę prowadzi ponad 200 schodów
- cena wejścia – 6zł/os dorosły, 4zł – dzieci, Paweł za darmo
widok z latarni morskiej w Gąskach
5. Wybrać magnes
To już chyba tradycja.
6. Korzystać z placów zabaw
Niestety, ogólnodostępnych miejsc nie ma, ale każdy ośrodek ma swoje miejsce dla gości. W przypadku Błękitnego brzegu wyposażenie było tak dobre, że Paweł uciekał z plaży na jeździk. Zresztą zobaczcie sami.