Mam na karcie pamięci trochę nieudany eksperyment deserowy. Miałam nie pokazywać, bo wyszła trochę porażka, ale może ktoś nauczy się czegoś na moich błędach.
Zaczęło się od mango. W zamyśle deser miał się składać z następujących składowych: jogurt grecki + miód wymieszane, mango + pomiędzy czekolada płynna (roztopiona)
Kąpiel wodną zrobiłam jak zwykle. Silikonowy durszlak, do niego naczynie, to do garnka z wodą i na małym ogniu podgrzewać.
Czekolada jak widać była gorzka, 70% kakao. Coś tam się roztapiało, ja mieszałam, ale czekolada od razu się ścinała. Ogień był mały, więc o co chodzi. Zdjęłam z ognia ściętą czekoladę, machnęłam ręką. Wrzuciłam kawałki do deseru i zapomniałam o nieudanej kąpieli.
Deser zjedliśmy, chociaż nie wyglądał (czekolada) atrakcyjnie. Trudno.
Moje podejrzenia:
– coś nie tak z czekoladą (stara, zła firma, za mało kakao, za dużo kakao)
– za duży ogień (wątpię, był najmniejszy)
– za długo na ogniu (mieszałam, od razu się ścinała, nie było etapu płynnego)
– brak wspomagaczy (no właśnie!)
Poszperałam w necie i gdy zobaczyłam, że do gruszek Nigelli wypadałoby zrobić polewę, mądrzejsza o powyższe doświadczenie dodałam do czekolady (od razu po podzieleniu na kostki) 2 łyzki mleka, trochę (widzicie ile) masła i mieszałam
Kojarzę, że moja koleżanka Kasia dodawała do czekolady pół łyżki oleju i też jej czekolada wyszła płynna, nie ścięta
.