Od pewnego czasu staram się ograniczyć ilość spożywanej soli (wynika to z zatrzymywania wody i chęci uniknięcia ciążowej opuchlizny) i przestała mi smakować zwykła wędlina z mięsnego.
Zastanowiłam się i przypomniałam sobie, co robiła zawsze moja mama w takim wypadku (gdy nie było wędliny) – zapiekała schab!
Przepis, z którego robiłam moją domową wędlinę znajdziecie tutaj.
U mnie po kolei:
Schab myjemy dokładnie. Nacinamy z góry (robimy takie kieszonki na czosnek).
Czosnek obieramy, kroimy na mniejsze cząstki.
Wkładamy czosnek do kieszonek w schabie.
Oprószamy majerankiem, czosnkiem granulowanym i solą (u mnie jedno przekręcenie młynka).
Zawinęłam schab w folię i włożyłam do opiekacza halogenowego (u Was piekarnik).
Jeżeli chodzi o parametry, to tak jak u autora – 1,5h i 200 stopni.
Po upieczeniu schab stygnie, chowamy go na noc do lodówki. Rano jest gotowy. Można kroić go na kanapki.
I jak?
Smak jak u mamy. A pieczony czosnek przepyszny. Kanapki wyśmienite!