Szukałam czegoś z kaszy burgul i trafiłam na blog o tureckim jedzeniu. I przepadłam.
Pochodzenie przepisu
Składniki
- soczewica – szklanka
- ziemniak – 1 ( u mnie 2)
- marchew – 1
- cebula – 1
- sól – do smaku
- cytryna – sok z połowy
- pul biber – nie miałam, ostra papryka, ale szczypta szczypty
- woda – 4 szklanki (u mnie 4 szklanki rosołu)
Soczewicę umyć. Razem z pokrojonymi – ziemniakami, marchwią i cebulą zalać 4 szklankami wody (u mnie bulion). I widzicie, że najpierw zalałam, a potem dorzuciłam warzywa.
Gotować do miękkości warzyw. Soczewicy nagle będzie cała masa (ugotuje się i wchłonie płyn). Gdy ziemniaki będą miękkie zmiksować zupę. Dodać sok z połowy cytryny. Jeżeli wyszła za gęsta (ja lubię gęste kremy na granicy bardzo i zbyt gęstych) dolać wrzątku, wymieszać (i zagotować chwilę razem). Gdzieś czytałam, żeby po zmiksowaniu zawsze zagotowywać zupy i tu tak zrobiłam.
Posypujemy ostrą papryką (odrobina).
I jak?
Lubię zupy z soczewicy, wcześniej jadłam w restauracjach, bo (nie wiem dlaczego) myślałam, ze sama sobie z nią nie poradzę. Od tego przepisu zmieniło się moje podejście i postanowiłam dać sobie i soczewicy szansę. A wrażenia? „Tureckości”/egzotyki w tym kremie nie dostrzegam. Smaczny i sycący krem. Na pierwsze danie jak znalazł. Dziecku też smakowało.