Śliwki do kaszki dla mojego syna.
Pochodzenie przepisu
Moja mama:
„Gotujesz śliwki przez kilka godzin na małym ogniu przez 3 dni.”
Składniki
- śliwki – 5kg
- woda – szklanka
- cukier – od łyżki do 3 łyżek (a w przepisach np. siostry Anastazji natknęłam się nawet na kg cukru na 3kg owoców, także próbujcie już gotowych powideł i zobaczcie, czy wg Was trzeba dosłodzić)
Śliwki umyć, przeciąć na pół, wyjąć pestkę. Włożyć do garnka. Dolać szklankę wody.
Pierwszy dzień
na dole na zdjęciu po lewej – gotować na małym ogniu przez 2-3 godziny, mieszać od czasu do czasu
Drugi dzień
na dole na zdjęciu po prawej – gotować naprawdę na małym ogniu przez 2-3 godziny, uważać, bo bardzo łatwo przypalić powidła, na pół godziny przed końcem dosypuję cukru, mieszam i stoję nad powidłami, mieszając od czasu do czasu
Trzeci dzień
Po nocy powidła powinny zgęstnieć. Próbujemy ich i jeżeli jest konieczność, dosładzamy. Trzymamy na maleńkim ogniu przez 2 godziny, mieszamy.
Gorące powidła nalewamy do wcześniej przygotowanych (umytych, wyparzonych) słoików. Zakręcamy.
Pasteryzacja – można na dwa sposoby
a) na mokro – w garnku umieścić szmatkę (ważne!), zalać wodą (tyle, żeby słoiki były w połowie zakryte) i trzymać na ogniu przez 20 minut. Mama zawsze odwraca słoiki do góry dnem. I zostawia do wystygnięcia w tej pozycji.
b) na sucho – włożyć słoiki do piekarnika, piec w 150 stopniach przez 20 minut, po tym czasie słoików nie odwracam do góry dnem; wyjmuję z piekarnika i odstawiam do wystygnięcia
I jak?
I dobrze, powidła czekają na zjedzenie. A że tak się stanie jestem pewna. Mój syn wprost uwielbia owoce jako dodatek do kaszy.