– Gosia, obudziłaś tymi wypiekami ciasteczkowego potwora!
Takimi słowami przywitał mnie dzisiaj Michał.
Historia jest krótka.
Wczoraj zapowiadali się goście. Zrobiłam ciastka (ppd niech będzie). Nie przyszli. Ciastka zostały odłożone na bok (podobno mogą stać długo), poczekają na jutro/dzisiaj, bo goście wpadają. Niestety ciastek już nie spróbują, bo …(patrz pierwsze zdanie).
Przepis jest stąd, RGP wzięła go z filmiku Pixi2woo, a ta z książki.
Składniki:
200 g masła, 325 g mąki, 300 g cukru pudru, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1 jajko , 200 g czekolady karmelowej lub białej,
200 g czekolady mlecznej (dałam TYLKO jedną tabliczkę czekolady, starczyło)
do miski
cukier puder + masło – miksować ile się da
+ jajko
+ PARTIAMI mąkę (nie naraz wszystko)
+ 2 łyżeczki proszku do pieczenia
<konsystencja dobrze lepiącego się mokrego piachu na plażyz dodatkiem plasteliny>
+ posiekana czekolada (wielkość jak nam się podoba)
do piekarnika 200 st. C TYLKO 10-11 minut
do piekarnika można wkładać ciapy małe i będzie ok, bo UWAGA! rosną w trakcie pieczenia
wyjąć chociaż rozum podpowiada, że to jest niedopieczone (TAK MA BYĆ), odstawić na 20-30 minut i wtedy jeść
dobre, gdy środek mokry, z zewnątrz suche, czekolada jak to czekolada
I jak?
No rewelacja – dla Michała. Dla mnie słodkie i jedno już zapycha (może to dobrze?). Z domu wyniosłam niechęć do zakalców i mokrych środków, więc do takich ciastek cudaków podchodzę z rezerwą. Ale dobre. W skali szkolnej ja – 4, Michał – 6 (z koroną )
Ps. Już kupiłam folię aluminiową, rękawów do pieczenia i papieru do pieczenia jeszcze nie, ale widzicie – papier śniadaniowy też daje radę przy wypiekach