Zdobycie tego przepisu i odtworzenie go u siebie było celem kulinarnym tego roku. Mission completed.
Pochodzenie przepisu
Sernik robi od zawsze z pamięci moja mama. Wczoraj powiedziała mi skąd ma przepis, od naszej sąsiadki, Pani Danusi z Gdyni (miałam 3 lata, gdy tam mieszkaliśmy), więc tak naprawdę „dopiero” od 27 lat robi go na większe i mniejsze okazje. Śmiała się, że po upieczeniu prawdziwy sernik powinien odstać dobę, zgęstnieć, opaść. Raczej ciepłego nie poleca się jeść. W naszym domu rzadko kiedy ten sernik dotrwał do następnego dnia. Jest przepyszny, kojarzy mi się z mamą, z domem i z kuchnią.
Składniki | czas przygotowania: 145 minut (miksowanie, pieczenie)
- jajka – 8 sztuk
- twaróg tłusty – kilogram
- kasza manna – 4 łyżki suchej (nie gotujemy kaszy!)
- sól – szczypta
- margaryna – 1 kostka
- budyń w proszku – 2 opakowania
- cukier – 1,5 szklanki
- aromat – jaki chcemy kilka kropel
- dodatki – rodzynki, żurawina, brzoskwinie – dodane na samym końcu, tuż przed wylaniem na blachę
Krok po kroku w mojej kuchni
Kilogram twarogu przepuszczamy przez maszynkę do mielenia (ja mieliłam blenderem, trochę nie wyszło mi, ale w smaku nie robi to różnicy).
Żółtka oddzielamy od białek. Do białek dosypujemy szczyptę soli.
W garnku rozpuszczamy kostkę margaryny. Studzimy margarynę. Dodajemy po łyżce – dwie (nie wszystko naraz!) do twarogu i miksujemy.
Kolejny krok to dodanie do żółtek 1,5 szklanki cukru. Miksujemy bardzo długo, aż cukier nie będzie chrzęścił (jak na kogel mogel). Dodajemy żółtka z cukrem do twarogu partiami (nie jednocześnie) i miksujemy.
Po lewej macie twaróg i żółtka z cukrem. Potem – dodajemy dwa sypkie budynie, miksujemy. Dodajemy 4 łyżki kaszy manny, miksujemy.
Ostatni krok to ubicie piany z białek i dodanie jej też partiami do ciasta serowego i mieszanie drewnianą łyżką (absolutnie nie mikserem!). Jeżeli chcemy dolewamy aromatu (kilka kropelek), dodatki (rodzynki, żurawina lub brzoskwinie).
Blachę wykładamy papierem do pieczenia, na to wylewamy ciasto.
Pieczenie.
Cały czas włączony termoobieg.
Przez 20 minut pieczemy w 200 stopniach.
Kolejne 60 minut zmniejszamy temperaturę do 150-170 stopni C (tu trzeba wyczuć swój piekarnik, mojego nie znamy, więc mama kazała włożyć na 40 minut i sprawdzić po tym czasie suchym patyczkiem czy już się upiekło, widziałam, że jest ok, więc przedłużyłam o 20 minut).
Po 80 minutach w piekarniku zostawiamy na kilka minut sernik w piekarniku – drzwiczki uchylone. Gdy ostygnie (ehe… kroiłam jeszcze ciepły) kroimy i jemy.
Co to za mała rączka się skrada?
I jak?
Dla mnie to ten smak, mamy sernik. Po 3 godzinach sernik zgęstniał (? nie wiem jak to opisać, zbił się, te dziurki powietrza się spłaszczyły) i zimny smakuje już w 100% jak ten z mojego rodzinnego domu. Udało się. W skali szkolnej 6/6. Nawet bez minusa, bo przecież nie miałam rodzynek, żeby dodać, a ja tak kocham rodzynki w serniku.