Pod zagadką http://gustosuerte.pinger.pl/ zostawiła komentarz „spaghetti putanesca”. Szybko poszukałam odpowiedzi na pytanie, co to za cudo. Spaghetti a la whore….
Po takiej rekomendacji (niby prostytutki zwabiałby tym daniem klientów gdzieś wyczytałam, ale wiki twierdzi, że w latach 50tych Sandro Petti zamykał knajpę i nie miał już czego podać głodnym klientom, narzekał, że nie ma składników na jakiekolwiek danie, Ci nalegali „Facci una puttanata qualsiasi (Make any kind of garbage), to zrobił im spaghetti z czegoś puttanata, czyli bezwartościowego. Ot cała historia. )
Znalazłam wersję Jamiego Olivera tutaj i odtworzyłam ją w mojej kuchni.
Składniki:
makaron spaghetti, 5 ząbków czosnku, oliwa z oliwek, sól, pieprz, mały słoiczek czarnych oliwek, 5 filecików anchois, 2 łyżki kaparów, 1 puszka pomidorów, 1 papryczka chili, oregano (u mnie brak, więc sypnęłam tymiankiem), liście bazylii, parmezan.
Czosnek pokroić.
Wrzucić na rozgrzaną na patelni oliwę z oliwek.
Dodajemy kapary.
Oliwki (ja wolę całe, niepokrojone).
Do tego dodajemy 5 filecików anchois.
Siekamy papryczkę i też dodajemy.
Posypujemy oregano – u mnie zastąpione tymiankiem.
Krojone pomidory z puszki wrzucamy na patelnię.
Wszystko mieszamy i trzymamy na małym ogniu tyle, ile pokazuje pieprzyk prosiaka
Gotujemy makaron spaghetti wg przepisu na opakowaniu.
Dodajemy makaron do sosu na patelni.
Mieszamy. Przyprawiamy solą i pieprzem.
Nakładamy. Makaron.
Sos z wielkimi oliwkami (uwielbiam ).
Posypujemy parmezanem i liśćmi bazylii.
I jemy.
Zdjęcia takie szalone, bo robione z dzieckiem w nosidełku i psem pod nogami.
A jak smakowało? Serio spaghetti z resztek, nawet ok, ale ja nie jestem obiektywna, bo zazwyczaj smakują mi same oliwki ze słoika.